Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi adam z miasteczka Dąbrowa Górnicza. Mam przejechane 9236.82 kilometrów w tym 1999.02 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.17 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 625 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy adam.bikestats.pl
  • DST 220.50km
  • Czas 09:16
  • VAVG 23.79km/h
  • VMAX 62.82km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 179 ( 95%)
  • HRavg 133 ( 71%)
  • Kalorie 8800kcal
  • Sprzęt MERIDA Road 901
  • Aktywność Jazda na rowerze

II Wyprawa Rowerowa Dąbrowa Górnicza - Kraków - Dąbrowa Górnicza. Trasą powiedzmy krajoznawczą.

Czwartek, 9 lipca 2009 · dodano: 07.07.2009 | Komentarze 8

Z Dąbrowy Górniczej przez: Sławków, Bolesław, Klucze, Ogrodzieniec, Pilicę, Wolbrom, Skałę do Krakowa - czyli trochę okrężną drogą ;). Z Krakowa powórt przez: Skałę, Jangrot, Rabsztyn, Olkusz, Klucze, Chechło do Dąbrowy Górniczej.

Wykonana bez asystencji innych bikerów.
Z pamięcią o chłopakach z Tour de France :)

Por. I Wyprawa Rowerowa Dąbrowa Górnicza - Kraków - Dąbrowa Górnicza

Wstanie: 3:30
Wyjazd z Manhatanu: 4:40
Postój w seminarium: 10:50 - 16:12 (126,53 km | 5:05:53 | 24,84 kmh)
Przyjazd na Manhatan: 21:08

Zegar wyprawy: 11:24:38 - Wyłączony od prysznica do wyjazdu ;)
Średni puls: 133
Maksymalny puls: 179

Dystans dnia: 220,50 km
Czas jazdy: 9:15:49
- co daje prędkość średnią: 23, 80 kmh - z czego nie jestem zadowolony.
Prędkość maksymalna: 62,82 kmh

Całkowity dystans roweru: 1452 | Zegar całowitego czasu jazdy roweru: 57:20

Warunki atmosferyczne: Kiepsko. Rano zimno, ok. 15 st. Zachmurzenie dość konkretne. W drodze powrotnej do Skały ciepło, później ściganie się z chmurami. Oczywiście mnie zlało. Wróciłem suchy.

Prowiant:
Na śniadanie jajecznica z 4 jaj, kajzerka i herbatka miętowa
3 Kajzerki z serem
3 Duże Snickersy
3 Powerade`y
2 Burny
4 litry wody (przywiozłem trochę w bidonach)
Obiad w semarze
Kebab w cieście

To teraz coś Wam powiem. To była nabardziej niewdzięczna i najtrudniejsza wyprawa mojego życia. Wyjechałem o godz. 4:40. Miałem do przejechania około 200 - 220 km. Zimno. Pojechałem do Sławkowa, oczywiście po drodze zabłądziłem na tych hucianych nieużytkach koło Okradzionowa. Nigdy nie pamiętam w którą to stronę trzeba jechać. W LEWO JADĄC OD TAŚMOCIĄGU! No, może zapamiętam.

Sławków, godz. 5:44 © adam

Do Sławkowa przyjechałem po godzinie. Na rynku była Jutrznia. Tak, nie uwierzycie, ale zabrałem brewiarz. Wcale tak nie ciążył. No cóż - jechałem dokładnie od świtu do zmierzchu. Gdybym się nie zgubił to może chmury nie zdążyłyby zasłonić wschodzącego słońca. Jak ruszyłem, było zimno - pot stracił temperaturę i zaczął chłodzić. Pojechałem na Bolesław. W Kluczach o 6:27 zapiał kur. Jechałem i marznąłem. Podjazdy i zjazdy. Tak do Ogrodzieńca.

Rower dalekobieżny MERIDA ;) © adam

W Ogrodzieńcu, a dokładniej w Podzamczu, pod zamkiem (jak to idiotycznie brzmi) odbyłem postój.

W Ogrodzieńcu, godz. 7:21 © adam

Później na Pilicę. Nic ciekawego; tylko walka z terenem i atakowanie kolejnych kilometrów. Na tym odcinku było przeważnie z górki. W Pilicy zatrzymałem się tylko na chwilkę. Później mordrczy podjazd do Wolbromia. Ale ten odcinek uważam za najciekawszy. Zwłaszcza Smoleń. Niesamowite formy terenu. Całe to kolano: Ogrodzieniec, Pilica, Wolbrom zrobiłem głównie dla kilometrów, ale tu warto było przyjechać.

Krowy pod Wolbromiem, godz. 8:07 © adam

Ale nie, nie robiłem zdjęć tym przepięknym geologicznym ciekawostkom, bo mi się nie chciało zatrzymywać. Zrobiłem za to takie głupie zdjęcie z krowami, bo akurat zatrzymałem się żeby odebrać smsa.

Rynek w Wolbromiu, godz. 8:27 © adam

Dotarłem w końcu do Wolbromia i tu trochę sobie dychnąłem. Teraz tylko zjazd do Krakowa. Zjazd? Ciągle w górę i w dół; w górę i w dół. Postój w Skale. Horka. I zjazd z Cianowic na Zielonki. Była niebezpieczna sytuacja, bo coś ciężkiego mnie wyprzedzało gdy z naprzeciwka zbliżał sie samochód osobowy. Ja nie wiedziałem, że to gruszka; robiło tyle chałasu, co tir, i bojąc się, że mnie zmiecie, zjechałem z szosy na... pobocze? Jakiś badziew tam rósł. A ja miałem ponad 40 kmh. Na szczęście nic się nie stało. Jeszcze przejazd przez moje "ukochane" miasto. I dotarłem do semary :)

Postój w semarze, godz. 11 - 16 © adam

Tu miałem odpoczywać, żeby spokojnie sobie wrócić po wizycie u ortodontki. Wziąłem prysznic, pożyczyłem od kolegi `godny strój` ;) i poszedłem sobie na Mszę do dominikanów. Zjadłem obiad, położyłem się... i Edkowi zachciało się głupich żartów; chciał mnie zamnąć w pokoju w którym się rozwaliłem. No to nici ze spania. Officium lectionis. Jakoś tam spędziłem ten czas do wizyty; wyjechałem po godz. 16., zahaczyłem jeszcze o kebab na Grodzkiej. Te 5 godzin postoju miały mi pomóc; tymczasem? Po 140 km człowiek wpada w taki trans i poprostu jedzie. Ja transu nie miałem; zostało natomiast zmęczenie. Do Skały jakoś się jechało; chciałem tam odmawiać Nieszpory, ale przestraszyła mnie granatowa chmura na zachodnim niebie. Musiałem się z nią ścigać aż do Trzyciąża. Ledwo ją ominąłem; i tak w Jangrocie zaczęło padać. Zdążyłem jednak założyć długi strój; to też odciążyło mi plecy.

Wyjechałem spod deszczu. Troks, godz. 18:45 © adam

W kierunku, w którym jechałem, widać było jasne niebo. Miałem nadzieję, że w Troksie nie będzie już padać, i fakycznie, przestało, gdy do niego dojechałem. W Rabsztynie nawet się nie zatrzymywałem. Wspinaczka z Olkusza do Klucz, a w Chechle byłem już suchy, jak się spodziewałem.

Ostatni postój. Błędów, godz. 20:00 © adam

Nie robiłem już zdjęć; byłem zniesmaczony swoją kiepską formą. Podjazdy w drodze powrotnej były porażkowe. Musiałem zdążyć do domu przez zmrokiem; udało mi się jednak odmówić te Nieszpory w Błędowie. I dalej, do domu.

Zdaję sobie sprawę z tego, że ta fotorelacja jest strasznie nudna. Szczerze mówiąc, nie jestem zadowolony z tej wyprawy. Pogoda była do kitu, a ja musiałem się spieszyć. Nie było z kim pogadać po drodze. 5 godzin to akurat na samotną wyprawę, ale 16 to dość dużo... Droga powrotna była strasznie męcząca, a w dodatku na pewnym jej etapie, zastanawiałem się, czy uda mi się dojechać, czy nie trzeba będzie mnie ściągać z trasy przed burzą.

Podsumowując:
Sukcesem jest przejechanie 220 km, i to bez towarzystwa.
Porażką jest średnia prędkość i styl ostatnich 70 km.

Na dzień dzisiejszy jest to trzeci dystans mojego życia, po dwóch Wielkich Wyprawach Rowerowych Dąbrowa Górnicza - Przygodzice, z dn 12.07.2003 i 1.08.2008; i czwarta dwuseta :):):)





Komentarze
papaj
| 22:28 środa, 25 sierpnia 2010 | linkuj Ach te krowy:P Podejrzewam, że to zdjęcie zostało zrobione w okolicach Strzegowej, czyli tam gdzie mieliśmy pierwszy postój na wolbromskiej pielgrzymce:P
Swoją drogą to Wolbrom też jest pięknym miasteczkiem:)
einstein | 12:07 niedziela, 12 lipca 2009 | linkuj Gratuluję Szanownemu Koledze.

Ja na dniach mam ogromną ochotę skoczyć na samotne 160km za Nowy Targ. Jak tyłek przestanie boleć, to zapraszam. Chociaż z Tobą, teraz, to ja się boję kręcić.
Średnia nie buduje sukcesu. Relatywnie dobry wynik w dobrych warunkach, nie jest tym samym co gorszy w złych. Jak dla mnie - dałeś ognia. ;)

J.
joami | 18:27 sobota, 11 lipca 2009 | linkuj Sprostowanie
Oczywiście myślałam o mojej tradycyjnej trasie przez Pogorie (liczba mnoga) mając na myśli nie tylko III. Ale głównie IV i pozostałe - wtedy uzbierasz te kilometry, a jak jeszcze zachaczysz o Antoniów to będzie więcej :D
A tak na marginesie Pogorię III to swego czasu w LO na w-fie miałbyśmy obiec dookoła...
adam
| 20:20 piątek, 10 lipca 2009 | linkuj 300 km? Tak, mój rekord jest już trochę przestarzały i trzeba go pobić w godziwym stylu. Ale pogadajmy o tym jak mnie tyłek przestanie boleć. ;P

Cekin! Ja przejechałem 220 km i pisałem to ledwo po wzięciu prysznica! Jak weźmiesz pod uwagę, jak się czułem, to zrozumiesz, dlaczego mi sie dowcip przytępił. :P

Asiu, Pogoria III ma na obwodzie ścieżką 6,3 km i żeby zrobić 200 km trzebaby ją objechać 32 razy. A żeby takie wyprawy mogły mieć miejsce, trzeba gdzieś trenować ;P Poza tym trasy terenowe są fajne ze względu na kontakt z przyrodą; kilometry najlepiej kolekcjonować na szosie ;)

Martusiu, Twój Sławków był najładniejszym miasteczkiem przez które przejeżdżałem :)
Co do tych 3 kg, to naprawdę poczułem się wczoraj trochę młodszy ;) Moje normalne zapotrzebowanie dzienne to przecież ok. 3000 kcal., a spaliłem prawie 9000, z czego prowiant nie pokrył nawet połowy. I nie mógł, bo nie mogłem jechać obżarty. Ale musiałem jeść, bo bym nie mógł jechać. Niestety strata masy dotyczy głównie odwodnienia, bo straciłem dużo wody i prawdopodobnie i tak było jej za mało.
Martuś | 17:08 piątek, 10 lipca 2009 | linkuj Adam, Gall Anonim, razem ze wszystkimi nadwornymi kronikarzami Królów Polskich przy Tobie się chowają! Wiesz brakuje tylko godzin załatwiania przez Ciebie potrzeb fizjologicznych, a przy opisie jedzenia dokładnych wag. :)
I po zjedzeniu tylu rzeczy twierdzisz, że schudłeś trzy kilo? Nie wierzę!
Lubię mój Sławków w okolicach 6 rano :)
Ten kościół w Błędowie też mi się dobrze kojarzy, chociaż nie miałam przyjemności widzieć, go w dziennym świetle... Ładnie :)
joami | 14:36 piątek, 10 lipca 2009 | linkuj Adam... zaniemówiłam z wrażenia... jak zawsze dążysz do tego by było jeszcze lepiej i tak trzymać.
To była trudna wyprawa, ale sprawdziłeś sam siebie :D Teraz 25km wokół Pogorii to już nie będziesz chciał robić, bo co to jest...
A relacja jest w porządku. To w końcu przecież wyprawa rowerowa, a nie fotograficzna.
Mnie osobiście podoba się zdjęcie z podwójną tęczą - tym bardziej, że ciężko trafić na takie zjawisko.

Podrzucę ci książkę z trasami rowerowymi po Polsce to sobie nową wyprawę zaplanujesz :)
cekin | 11:32 piątek, 10 lipca 2009 | linkuj Ta fotorelacja nie była strasznie nudna... bo ją przeczytałem :) i mi się spodobała, ale jak wspominasz o krówkach i o kolarzach TdF to... jak mogłeś zapomnieć i nie pozdrowić komentatorów eurosportu !? :)
vanhelsing
| 22:24 czwartek, 9 lipca 2009 | linkuj Gdyby nie moja chora ręka to bym z Tobą pojechał, nawet bez spd na mojej starej szosie. Szkoda, że nie udało się wspólnie powtórzyć wypadu sprzed roku.

Relacja bardzo fajna, gratuluję przede wszystkim zaciętości przy takiej pogodzie - ja jeszcze samotnie 200 km nie zrobiłem, a przy takich dystansach dobrze mieć kogoś na kole - Ty nie miałeś i za to brawa. Ale planuj już traskę na 300, bo mam wielką ochotę taki dystans walnąć :)

Pozdro.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ncich
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]