Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi adam z miasteczka Dąbrowa Górnicza. Mam przejechane 9236.82 kilometrów w tym 1999.02 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 22.17 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy adam.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

> 200 km

Dystans całkowity:1414.23 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:56:04
Średnia prędkość:25.22 km/h
Maksymalna prędkość:75.28 km/h
Maks. tętno maksymalne:179 (95 %)
Maks. tętno średnie:133 (71 %)
Suma kalorii:26800 kcal
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:235.71 km i 9h 20m
Więcej statystyk
  • DST 257.60km
  • Czas 10:08
  • VAVG 25.42km/h
  • VMAX 48.42km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Sprzęt MERIDA Road 901
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyprawa Rowerowa do Poznania... dzień 1: Dąbrowa Górnicza - Przygodzice

Piątek, 6 sierpnia 2010 · dodano: 06.08.2010 | Komentarze 4

Miał być Poznań w jeden dzień i 400 km... Ale pogoda zawiodła, Piotrka rozbolał staw biodrowy i musiał wracać z Częstochowy pociągiem, a ja... pojechałem dalej, licząc na to, że dojadę chociaż do Przygodzic. I tak zrealizowałem III. tzw Wielką Wyprawę Rowerową Dąbrowa Górnicza - Przygodzice :P Mam nadzieję że jutro uda mi się zdobyć Poznań, a z Piotrkiem zrobimy jeszcze kiedyś te 400 :P

Trasa: Z DĄBROWY GÓRNICZEJ przez: Piekary Śląskie, Świerklaniec, Miasteczko Śląskie, CZĘSTOCHOWĘ, Kłobuck, Krzepice, Praszkę, Byczynę, Wieruszów, Ostrzeszów do PRZYGODZIC

Wyjazd z Manhatanu: 3:42
Spotkanie pod Realem: 4:01

Postoje:
Piasek - 6:33 ; 60,62 km ; 2:26 ; 24,84 kmh
CZĘSTOCHOWA - 8:10 ; 92,70 km ; 3:45 ; 24,84 kmh
Krzepice - 11:10 ; 130,35 km ; 5:09 ; 25,31 kmh
Byczyna - 13:10 ; 172,0 km ; 6:42 ; 26,66 kmh
Ostrzeszów - Pustkowie - 16:10 ; 228,97 km ; 9:04 ; 25,26 kmh

PRZYGODZICE - Nowe Osiedle - 17:20 ; 257,6 km ; 10:08 ; 25,38

Pod Realem © adam

Wyruszyłem w pełnym skupieniu... Pod Realem mieliśmy się spotkać. Pojechaliśmy na Miasteczko Śląskie, a ponieważ część dróg w nieszczęsnym Będzińskim powiecie była zamknięta z powodu remontów, jechaliśmy przez... Piekary?

W Piasku. Z Piotrkiem. © adam

W Piasku był pierwszy i jedyny postój w drodze do Częstochowy. Oprócz tego stawaliśmy na chwilę w drobniejszych sprawach. Psychika - przed nami... dużo. Trzeba było sobie z tym jakoś radzić. Szczerze mówiąc dopiero po przyjechaniu do Poznania zdałem sobie sprawę z tego, ile było przed nami... Pogoda zaczynała się psuć. Od czasu do czasu lekko kropiło, a i tak całość była już od początku pod znakiem zapytania. Mialo lać tego dnia. Ale my i tak wyjechaliśmy :P

W Częstochowie okazało się, że Piotrka boli staw biodrowy i nie może kontynuować jazdy. Rozstaliśmy się zatem. Jak wyszliśmy z klasztoru, to przestało padać. Stwierdziłem, że może chociaż dojadę sam do Przygodzic. I ruszyłem w trasę :)

Krajowa 43 © adam

Myślałem, że dobrze znam drogę; musiałem jednak czasem spoglądać na mapę. Do Krzepic była prosta, ale bałem się, że odbiję jakoś niepotrzebnie na Wieluń. W Krzepicach zaskoczyła mnie nowa obwodnica. Tam się zatrzymałem na dłuższą chwilkę.

Obwodnica Krzepic © adam

To połowa drogi do Przygodzic... i jakaś jedna trzecia do Poznania. Zacząłem wierzyć, że uda mi się samemu :P (Następnego dnia w to zwątpiłem :P)

Byczyna © adam

Później na Praszkę i Byczynę. Nie stawałem za często. Albo raczej tak, ale to po pierdoły. Za to postoje wyznaczałem co jakieś 40, 50 km. W sumie były trzy. W Byczynie był drugi i tu zwyczajowo wypiłem napój energetyczny i odmówiłem horkę :)

Nie robiłem zbyt wielu zdjęć. Nie myślałem o tym, byłem sam, a do tego czas naglił. Przeprawiłem się jakoś do Wieruszowa, ale miałem już trochę dość tej samotnej jazdy. Ostatni postój był pod Ostrzeszowem. Zadzwoniłem do Przygodzic i akurat jak skończyłem, usłyszałem grzmienie. To mnie zmobilizowało do szybkiej jazdy. Ale i tak zaczęło padać. Jechałem mokry krajową 11-stką, i to było szaleństwo. Gdybym wiedział, że tam będzie tak jak było, jechałbym przez Grabów. TIRy mijały mnie czasem o kilkanaście centymetrów.

Dojechałem do Przygodzic i chciałem jechać dalej, ale padało i zostałem.

Aaa, tak, jeszcze ta wspaniała formuła: Dystans dzisiejszy jest drugim dystansem mojego życia ;)




  • DST 200.15km
  • Czas 07:57
  • VAVG 25.18km/h
  • VMAX 60.22km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 170 ( 90%)
  • HRavg 132 ( 70%)
  • Sprzęt MERIDA Road 901
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyprawa Rowerowa do Wapienicy

Poniedziałek, 5 lipca 2010 · dodano: 05.07.2010 | Komentarze 6

Z DG przez: Mysłowice, Imielin, Oświęcim, Wiliamowice do Bielska Białej - Wapienicy. Powrót przez Wiliamowice, Oświęcim, Chrzanów, Jaworzno do DG.

Miał jechać Radzio ale nie pojechał.

Wyjazd: 7:07
Przyjazd na Zaporę: 11:50
Msza Św: 13:00
Powrót: 18:30
Przyjazd: 22:50

Czas stopera: 9 h - tyle zajęły przejzdy.

Miałem wstać o 4. Nie wiem jak wyłączyłem te trzy alarmy, ale wstałem o 5:30 i wyjechałem po 7. Zastanawiałem się czy jechać, bo Radzio mówi że nie jedzie, a pogoda jest zagadkowa. Jednak pocisnąłem do Żabki kupić batony i po konsumpcji jajecznicy ruszyłem w drogę :) Jechało się sprawnie i szybko, tylko w Mysłowicach są kiepsko oznaczone drogi i trochę pobłądzłem. Zachaczylem niemalże o Jeleń. Ale znalazłem się jakoś w Imielinie. Później było w miarę prosto, ale i tak drogowskazy sugerowały co innego niż google maps. Trafiłem w końcu do BB i tam dopiero się naszukałem drogi :P Jakoś trafiłem. Spędziłem na tamtejszej oazie 7 godzin. Wziąłem prysznic i musiałem (;)) założyć długie gacie. Mniejsza o to. Całą drogę zastanawiałem się co to za ekipa, i w ogóle myślałem że to ONŻ 1, a to było OND 2 :P Wdrodze powrotnej zdałem sobie sprawę z tego jak nieźle musiałem podjeżdżać. Bo długo jechałem z górki :) Jechało się szybciej, bez problemu wydostałem sie z miasta. W Oświęcimiu wybrałem trasę przez Chrzanów, bo była lepiej oznaczona i zachciało mi się 200 km :P No to jechałem tak i jechałem i miałem nawet dwie lampki z przodu, bo na kierownicy i czołówkę, z tyłu migało, kamizelka na plecaku. Raz tylko jakiś idiota mi zajechał drogę wyprzedzając i skręcając w prawo. O mało się nie rozbiłem o niego. Zrobiło się chłodno, a mgiełka zaczeła się pojawiać na polach, a nawet na drodze. No ale ja jechałem w tych długich gaciach :) Pogoda była świetna tak naprawdę. Zachmurzenie zasłaniało tarczę słońca całkowicie. W każdej dowolnej chwili kropiło, choć dosłownie tyle co z kropidła :P Ale nie zmokłem, i nie było też wiatru. W DG jechałem do domu powiedzmy zygzakiem, bo brakowało 4 km :P Więc dokręciłem i jest.

Jest to moja szósta dwuseta :)




  • DST 301.35km
  • Czas 12:02
  • VAVG 25.04km/h
  • VMAX 66.45km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 176 ( 94%)
  • HRavg 124 ( 66%)
  • Kalorie 10000kcal
  • Sprzęt MERIDA Road 901
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyprawa Rowerowa Wielkiej Pętli Krakowsko - Częstochowskiej

Środa, 19 sierpnia 2009 · dodano: 17.08.2009 | Komentarze 10

Z DĄBROWY GÓRNICZEJ przez Świerklaniec, Miasteczko Śląskie, Piasek, Boronów, Konopiska, CZĘSTOCHOWĘ, Olsztyn, Janów, Lelów, Pilicę, Wolbrom, Skałę, KRAKÓW, Krzeszowice, Trzebinię, Chrzanów, Byczynę, Jaworzno, Niwkę, do DĄBROWY GÓRNICZEJ.

Z bikerem vanhelsing, któremu dziękuję za wspólne 300 km :)

Wstanie: 3:20
Wyjazd: 4:43
Spotkanie pod Realem: 5:00
Piasek: 6:55 | 48,93 km | 01:52 | 25,98 kmh
Jasna Góra: 9:10 | 88,16 km | 03:25 | 25,72 kmh
Msza Św.: 9:30 - 10:20
Lelów: 13:10 | 135,70 km | 05:16 | 25,73 kmh
Pilica: 14:40 | 162,05 km | 06:26 | 25,14 kmh
Wolbrom: 15:30 | 176,24 km | 07:06 | 24:80 kmh
Rynek w Krakowie: 17:40 | 220,52 km | 08:46 | 25,12 kmh
Chrzanów: bd
Niwka: bd
Przyjazd: 22:23 | 301,35 km | 12:02 | 25,02 kmh

Zegar wyprawy: 17:36:02
Średni puls: 124
Maksymalny puls: 176
Prędkość maksymalna: 66,45 kmh
Spalono ok: 10000 kcal

Całkowity dystans roweru: 1864 | Zegar całkowitego czasu jazdy roweru: 73:34

Kilka dni temu zaświtał mi w głowie taki pomysł... 300 km. Respekt. Obawa? Wzruszenie. Tak, zrobimy to.
Piotrek wyjechał z Jaworzna po godz. 4. Ja w tym czasie jadłem śniadanie i przygotowywałem się do wyjazdu. Trzeba było na początku nastawić się psychicznie. Bo wyobrażenie tego dystansu było przezażające.

Śniadanie o poranku © adam

Tak wyglądałem rano. Skupienie. Zjadłem jak zwykle jajecznicę z 4 jaj. Wyjechałem o 4:43 pod Real, gdzie mieliśmy się spotkać. Lampka gustownie przymocowana do mostka całkiem nieźle się spisywała :)

Pod Realem © adam

O godz. 5. wyruszyliśmy na Częstochowę. To był I etap wyprawy.

Gdzieś w... Sączowie? © adam

Było zimno. Nad polami unosiła się mgiełka. Szkoda, że jednak nie zabrałem długich spodni. W drodze do Piasku nieźle zmarzłem. Musieliśmy tam trochę poczekać; słoneczko wznosiło się coraz wyżej :)

Nasz sprzęt :) © adam

Później zrobiło się trochę cieplej i bez większych problemów zajechaliśmy do Częstochowy.

Jasna Góra © adam

Tam powysyłałem kilka pozdrowień, i poszliśmy do klasztoru. O 9:30 była Msza Św. Później było drugie śniedanie :) Dwa hot-dogi okazały się niewystarczające; wszamiłem do tego mały kebab. Tu rozpoczął się II etap wyprawy: Częstochowa - Kraków. Pojechaliśmy więc na Olsztyn. Bardzo ciężko było wyjechać z Częstochowy; omijając drogę szybkiego ruchu, gdzie nie było pobocza, przedzierając się przez jakieś chodniki, jadąc nawet przez chwilę szutrem, nie dając się zaplątać w gąszczu torów kolejowych. Uznałem Częstochowę za miasto nieprzychylne rowerzystom :P

Dojeżdżamy do Olsztyna © adam

W końcu znaleźliśmy upragnioną drogę nr 46 :) Zamek Olsztyn robi niesamowite wrażenie, jak się wjeżdża do miasteczka. I tak sobie jechaliśmy i jechaliśmy.

W drodze © adam

Chodzi o słynne święto regionalne promujące kulturę Polską i Żydowską :) © adam

W Lelowie był oczekiwany już postój. Tam odbiliśmy wreszcie na południe. A że akurat przejeżdżaliśmy całą Jurę wzdłuż, toteż droga wiodła nieustannie w górę i w dół; w górę i w dół. Do tego skwar południa. I tak do Pilicy.

W Pilicy © adam

Tu było już 160 km. Zaczynałem powoli odczuwać zmęczenie. Następny Check-point w Wolbromiu. Ten odcinek charakteryzował się ciekawą rzeźbą terenu. Na zdjęciu tego tak dobrze nie widać, ale pasmo tych górek jest niesamowite :)

Smoleń © adam

Tu uświadomiliśmy sobie że to dopiero ca. połowa drogi. :) Podjazdy nas trochę wymęczyły.

Jedziemy :) © adam

Wolbrom. Tu znów napełniliśmy bidony, ja zjadłem dwa Snickersy i popiłem Red Bullem. W końcu to jak Byczyna na Trasie WWR Dąbrowa Górnicza - Przygodzice (po 176 km) ;)

Wolbrom © adam

I już pędziliśmy do Skały. Kilka lub kilkanaście km przed tymże miasteczkiem zamieniliśmy się rowerami; przyznam, że choć jechało mi się... dziwnie, to zmiana pozycji dobrze mi zrobiła. Oczywiście jechaliśmy w ten sposób żeby przejechać tą samą trasę w tym samym czasie jazdy (żeby nie sfałszować statystyk). Ze Skały kilka hopek, i już zjazd na Kraków. Dość sprawnie przejechaliśmy miasto, by na Grodzkiej kupić upragniony kebeb :D Tu miałem już 220 km. Czy mocą tego pokarmu i kolejnego Red Bulla dojadę do domu? :P

Rynek w Krakowie © adam

Jeszcze foty na rynku i w drogę. Dzień się już zaczynał kończyć :P To miał być III etap wyprawy. Wyjechaliśmy z Krakowa również dość sprawnie; obawiałem się, że będzie z tym gorzej. Gdy po 230 km odczułem coś co porównałem do efektu wejścia w ponaddźwiękową, tzn wszystko mnie przestało boleć, poczułem się jak król szos :P Bo zaiste, szosa była rewelacyjna. Ale po 250 km zaczęło być naprawdę ciężko. W tym trzecim etapie zatrzymaliśmy się dosłownie kilka razy, głównie aby skorzystać z lasu, założyć coś cieplejszego lub zamontować oświetlenie.

Zachód słońca © adam

Krzeszowice, Trzebinia, Chrzanów. Robiło się ciemno. A ja cierpiałem.

Cierpiałem :P © adam

Przez Chrzanów jechaliśmy już w ciemności. Gdzieś pod Byczyną stanęliśmy na chwilę.

Postój gdzieś przed Byczyną © adam

Później już jechaliśmy do Jaworzna; ja już byłem nieco przymulony. Piotrek odwiózł mnie trochę w stronę Sosnowca; rozstaliśmy się w Jaworznie. A po mnie... wyjechała mama :P (To nie był mój pomysł :P) Nie, absolutnie nie chciałem się przesiadać. Ale chyba już się stęskniła :P Przywiozła mi długie spodnie (było mi już zimno) i jakiś prowiant. Spotkaliśmy się pod kościołem na Niwce. Na ostatnich 10 km walczyłem jeszcze o średnią, bo zaczęła spadać poniżej oczekiwanych 25 kmh. Zajechałem na Manhatan. Zatrzymałem się pod klatką. Wypiąłem licznik. Zatrzymałem stoper. Sukces.

19.08.2009. - 301 km :D © adam


Istota sukcesu: 300 km na Jurze ze średnią 25 kmh!
Dystans dnia dzisiejszego jest moim nowym rekordem życiowym i poprawia wynik z dnia 12.07.2003. o 66 km.




  • DST 220.50km
  • Czas 09:16
  • VAVG 23.79km/h
  • VMAX 62.82km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 179 ( 95%)
  • HRavg 133 ( 71%)
  • Kalorie 8800kcal
  • Sprzęt MERIDA Road 901
  • Aktywność Jazda na rowerze

II Wyprawa Rowerowa Dąbrowa Górnicza - Kraków - Dąbrowa Górnicza. Trasą powiedzmy krajoznawczą.

Czwartek, 9 lipca 2009 · dodano: 07.07.2009 | Komentarze 8

Z Dąbrowy Górniczej przez: Sławków, Bolesław, Klucze, Ogrodzieniec, Pilicę, Wolbrom, Skałę do Krakowa - czyli trochę okrężną drogą ;). Z Krakowa powórt przez: Skałę, Jangrot, Rabsztyn, Olkusz, Klucze, Chechło do Dąbrowy Górniczej.

Wykonana bez asystencji innych bikerów.
Z pamięcią o chłopakach z Tour de France :)

Por. I Wyprawa Rowerowa Dąbrowa Górnicza - Kraków - Dąbrowa Górnicza

Wstanie: 3:30
Wyjazd z Manhatanu: 4:40
Postój w seminarium: 10:50 - 16:12 (126,53 km | 5:05:53 | 24,84 kmh)
Przyjazd na Manhatan: 21:08

Zegar wyprawy: 11:24:38 - Wyłączony od prysznica do wyjazdu ;)
Średni puls: 133
Maksymalny puls: 179

Dystans dnia: 220,50 km
Czas jazdy: 9:15:49
- co daje prędkość średnią: 23, 80 kmh - z czego nie jestem zadowolony.
Prędkość maksymalna: 62,82 kmh

Całkowity dystans roweru: 1452 | Zegar całowitego czasu jazdy roweru: 57:20

Warunki atmosferyczne: Kiepsko. Rano zimno, ok. 15 st. Zachmurzenie dość konkretne. W drodze powrotnej do Skały ciepło, później ściganie się z chmurami. Oczywiście mnie zlało. Wróciłem suchy.

Prowiant:
Na śniadanie jajecznica z 4 jaj, kajzerka i herbatka miętowa
3 Kajzerki z serem
3 Duże Snickersy
3 Powerade`y
2 Burny
4 litry wody (przywiozłem trochę w bidonach)
Obiad w semarze
Kebab w cieście

To teraz coś Wam powiem. To była nabardziej niewdzięczna i najtrudniejsza wyprawa mojego życia. Wyjechałem o godz. 4:40. Miałem do przejechania około 200 - 220 km. Zimno. Pojechałem do Sławkowa, oczywiście po drodze zabłądziłem na tych hucianych nieużytkach koło Okradzionowa. Nigdy nie pamiętam w którą to stronę trzeba jechać. W LEWO JADĄC OD TAŚMOCIĄGU! No, może zapamiętam.

Sławków, godz. 5:44 © adam

Do Sławkowa przyjechałem po godzinie. Na rynku była Jutrznia. Tak, nie uwierzycie, ale zabrałem brewiarz. Wcale tak nie ciążył. No cóż - jechałem dokładnie od świtu do zmierzchu. Gdybym się nie zgubił to może chmury nie zdążyłyby zasłonić wschodzącego słońca. Jak ruszyłem, było zimno - pot stracił temperaturę i zaczął chłodzić. Pojechałem na Bolesław. W Kluczach o 6:27 zapiał kur. Jechałem i marznąłem. Podjazdy i zjazdy. Tak do Ogrodzieńca.

Rower dalekobieżny MERIDA ;) © adam

W Ogrodzieńcu, a dokładniej w Podzamczu, pod zamkiem (jak to idiotycznie brzmi) odbyłem postój.

W Ogrodzieńcu, godz. 7:21 © adam

Później na Pilicę. Nic ciekawego; tylko walka z terenem i atakowanie kolejnych kilometrów. Na tym odcinku było przeważnie z górki. W Pilicy zatrzymałem się tylko na chwilkę. Później mordrczy podjazd do Wolbromia. Ale ten odcinek uważam za najciekawszy. Zwłaszcza Smoleń. Niesamowite formy terenu. Całe to kolano: Ogrodzieniec, Pilica, Wolbrom zrobiłem głównie dla kilometrów, ale tu warto było przyjechać.

Krowy pod Wolbromiem, godz. 8:07 © adam

Ale nie, nie robiłem zdjęć tym przepięknym geologicznym ciekawostkom, bo mi się nie chciało zatrzymywać. Zrobiłem za to takie głupie zdjęcie z krowami, bo akurat zatrzymałem się żeby odebrać smsa.

Rynek w Wolbromiu, godz. 8:27 © adam

Dotarłem w końcu do Wolbromia i tu trochę sobie dychnąłem. Teraz tylko zjazd do Krakowa. Zjazd? Ciągle w górę i w dół; w górę i w dół. Postój w Skale. Horka. I zjazd z Cianowic na Zielonki. Była niebezpieczna sytuacja, bo coś ciężkiego mnie wyprzedzało gdy z naprzeciwka zbliżał sie samochód osobowy. Ja nie wiedziałem, że to gruszka; robiło tyle chałasu, co tir, i bojąc się, że mnie zmiecie, zjechałem z szosy na... pobocze? Jakiś badziew tam rósł. A ja miałem ponad 40 kmh. Na szczęście nic się nie stało. Jeszcze przejazd przez moje "ukochane" miasto. I dotarłem do semary :)

Postój w semarze, godz. 11 - 16 © adam

Tu miałem odpoczywać, żeby spokojnie sobie wrócić po wizycie u ortodontki. Wziąłem prysznic, pożyczyłem od kolegi `godny strój` ;) i poszedłem sobie na Mszę do dominikanów. Zjadłem obiad, położyłem się... i Edkowi zachciało się głupich żartów; chciał mnie zamnąć w pokoju w którym się rozwaliłem. No to nici ze spania. Officium lectionis. Jakoś tam spędziłem ten czas do wizyty; wyjechałem po godz. 16., zahaczyłem jeszcze o kebab na Grodzkiej. Te 5 godzin postoju miały mi pomóc; tymczasem? Po 140 km człowiek wpada w taki trans i poprostu jedzie. Ja transu nie miałem; zostało natomiast zmęczenie. Do Skały jakoś się jechało; chciałem tam odmawiać Nieszpory, ale przestraszyła mnie granatowa chmura na zachodnim niebie. Musiałem się z nią ścigać aż do Trzyciąża. Ledwo ją ominąłem; i tak w Jangrocie zaczęło padać. Zdążyłem jednak założyć długi strój; to też odciążyło mi plecy.

Wyjechałem spod deszczu. Troks, godz. 18:45 © adam

W kierunku, w którym jechałem, widać było jasne niebo. Miałem nadzieję, że w Troksie nie będzie już padać, i fakycznie, przestało, gdy do niego dojechałem. W Rabsztynie nawet się nie zatrzymywałem. Wspinaczka z Olkusza do Klucz, a w Chechle byłem już suchy, jak się spodziewałem.

Ostatni postój. Błędów, godz. 20:00 © adam

Nie robiłem już zdjęć; byłem zniesmaczony swoją kiepską formą. Podjazdy w drodze powrotnej były porażkowe. Musiałem zdążyć do domu przez zmrokiem; udało mi się jednak odmówić te Nieszpory w Błędowie. I dalej, do domu.

Zdaję sobie sprawę z tego, że ta fotorelacja jest strasznie nudna. Szczerze mówiąc, nie jestem zadowolony z tej wyprawy. Pogoda była do kitu, a ja musiałem się spieszyć. Nie było z kim pogadać po drodze. 5 godzin to akurat na samotną wyprawę, ale 16 to dość dużo... Droga powrotna była strasznie męcząca, a w dodatku na pewnym jej etapie, zastanawiałem się, czy uda mi się dojechać, czy nie trzeba będzie mnie ściągać z trasy przed burzą.

Podsumowując:
Sukcesem jest przejechanie 220 km, i to bez towarzystwa.
Porażką jest średnia prędkość i styl ostatnich 70 km.

Na dzień dzisiejszy jest to trzeci dystans mojego życia, po dwóch Wielkich Wyprawach Rowerowych Dąbrowa Górnicza - Przygodzice, z dn 12.07.2003 i 1.08.2008; i czwarta dwuseta :):):)




  • DST 233.82km
  • Czas 08:42
  • VAVG 26.88km/h
  • VMAX 63.99km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • HRavg 129 ( 68%)
  • Kalorie 8000kcal
  • Sprzęt MERIDA Road 901
  • Aktywność Jazda na rowerze

II Wielka Wyprawa Rowerowa Dąbrowa Górnicza - Przygodzice

Piątek, 1 sierpnia 2008 · dodano: 02.08.2008 | Komentarze 19

przez: Będzin, Świerklaniec, Piasek, Boronów, Blachownię, Kłobuck, Krzepice, Praszkę, Byczynę, Wieruszów, Ostrzeszów

z bikerem: cekin

Wstanie: 3:50
Wyjazd: 4:55
Przyjazd do Przygodzic: 16:55
Finish na ul. Nowe Osiedle: 17:15

Przyjazd do Przygodzic w czasie: 12:05
Zegar wyprawy: 12:20
- z czego na postojach: 3:37
Średni puls: 129
Maksymalny puls: 211 - chyba jakaś ściema pulsometru :P
Spalone kcal: ok. 8000

Dystans dnia: 233,82 km
Czas jazdy: 8:42:11
- co daje prędkość średnią: 26,86 km/h
Do Przygodzic dotarliśmy jednak ze średnią prędkością powyżej 27 km/h
Prędkość maksymalna: 63,99 km/h - w Sączowie

Całkowity dystans roweru: 811 | Zegar całkowitego czasu jazdy roweru: 31:29

Warunki atmosferyczne: Ciepło - wyjazd w stroju krótkim z bluzą; później gorąco - niebo niemalże bezchmurne, upał w południe. A na końcówce deszczyk. Przecież moją wyprawę zawsze musi skropić, nawet, jak nic na to nie wskazuje :P

Prowiant:
Jajecznica z 4 jaj, trochę chleba i serek homogenizowany przed wyjazdem
5 dużych Snickersów - z których ostatnie przeobraziły się w Nutellę :P
2 bułki z serem
2 serki Camembert
Red Bull - w Byczynie
Big Milk na postoju
ok 6 litrów wody

Kilka zdjęć:


O wschodzie słońca :) Gdzieś w powiecie Będzińskim.



To gdzieś przed Blachownią. Około godz. 8 trzeba było coś zjeść. Ale szkoda czasu na postoje :P



Fajny ten zajazd za Krzepicami. Spędziliśmy na tym parkingu prawie godzinę. Tam dogonił nas wóz techniczny :D



Postój za Krzepicami. Po 110 km mamy jeszcze dużo sił :P



Za Praszką. W południe było bardzo gorąco...



... Trzeba było się polewać. Zmęczeni upałem jechaliśmy trochę wolniej i częściej stawaliśmy.



A jak się nam zaczęło nudzić to się trochę powygłupialiśmy. Cooo? Tylko 30 km/h ?! Foch z przytupem :P



Horka w Byczynie. Tu byliśmy już dość zmęczeni. Wypiliśmy Red Bulla ;)



Na koniec oczywiście musiało się rozpadać! Bo jeszcze wyprawa byłaby nieważna. ;P Te z deka obciachowe kamizelki włożyliśmy ze względu na ruch na drodze krajowej nr 11. Cudowna szosa - bez dziur i chyba była trochę z górki, bo jechaliśmy tu z prędkością 35 - 45 km/h. (Zdjęcie gdzieś w okolicach Niedźwiedzia)



Trofealne zdjęcie przy drogowskazie. Wyczerpani u celu wyprawy.



Symboliczna meta :D


Dystans dnia dzisiejszego jest - po I WWR DGP (235 km) - drugim dystansem mojego życia. Ze względu jednak na dużo wyższą prędkość średnią uznaję ten dzień za najlepszy na tę chwilę.

Notka zostanie uzupełniona o sprawozdanie z trasy.




  • DST 200.81km
  • Czas 07:59
  • VAVG 25.15km/h
  • VMAX 75.28km/h
  • Sprzęt MERIDA Road 901
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wyprawa Rowerowa Dąbrowa Górnicza - Kraków - Dąbrowa Grnicza czyli... 200 km na Jurze!!!

Środa, 9 lipca 2008 · dodano: 09.07.2008 | Komentarze 6

Z Dąbrowy Górniczej przez: Sławków, Bolesław, Klucze, Bogucin Duży, Bogucin Mały, Olkusz, Rabsztyn, Troks, Braciejówkę, Michałówkę, Jangrot, Trzyciąż, Skałę do Krakowa. Powrót z Krakowa przez Skałę, Trzyciąż, Jangrot, Michałówkę, Braciejówkę, Troks, Rabsztyn, Olkusz, Bogucin Mały, Bogucin, Duży, Olkusz, Bolesław, Bukowno, Jaworzno, do Dąbrowy Górniczej

Wykonana we współpracy z bikerem: Vanhelsing
któremu dziękuję za wspólne 200 km :)

i z pamięcią o chłopakach z Tour de France ;) - A miałem nadzieję, że zrobię dziś więcej niż oni... Tymczasem dziś mieli najdłuższy etap - 232 km :P

Wyjazd z Manhatanu: 8:50
Spotkanie pod Realem: 9:00
Wjazd do Krakowa: ok 12:30
Postój w Seminarium: ok 13:00 - 15:30
Przyjzad na Manhatan ok 20:20

Zegar wyprawy (STP Pulsometru): 11:42:42 - nie wyłączany na postoju w Krakowie.
Średni puls: 127
Maksymalny puls: 210 - nie wierzę w to, coś się chyba popsuło.
Spalone kcal: ponoć prawie 9000 - no mniej, bo przez 2,5 h nie jechałem jednak rowerem, gdy pulsometr był ustawiony na jazdę. Ze 7000 to chyba poszło :P

Dystans dnia: 200,81 km
Czas jazdy: 7:59:21
- co daje prędkość średnią: 25,13 km/h

Prędkość maksymalna: 75,28 km/h - między Braciejówką a Michałówką - tam, gdzie również 6 lat temu wyciągnąłem 70,3 na Kalahari 590. Jest to mój nowy rekord prędkości maksymalnej. NIE RÓBCIE TEGO W DOMU ;)

Całkowity dystans roweru: 468 | Zegar całowitego czasu jazdy roweru: 18:31

Warunki atmosferyczne: Był to dzień "pod chmurką" - jechaliśmy właściwie miedzy chmurami, a wiatr umożliwiał nam suchą jazdę. Niestety gdy zjechaliśmy do Krakowa, zaczęło padać, w skutek czego znacznie przemokliśmy. Wyschliśmy jednak w dordze powrotnej, aczkolwiek czy po 200 km miałem sucho w butach, to już nie umiałem stwierdzić. Temperatura ok. 15 - 23 st. Strój długi. Spodnie były trochę za ciepłe, ale miały grubszego pampersa. Trzy warstwy na górze, później dwie. Zresztą widać na zdjęciach kolegi :P

Prowiant:
Jajecznica z 4 jaj i serek homogenizowany przed wyjazdem
5 Snickerów
Kebab w Krakowie
Red Bull
ok 3 litórw wody.

Polecam opis wyprawy na blogu Vanhelsinga. Link powyżej.

Istota sukcesu: 200 km w terenie jurajskim z prędkością średnią ponad 25 km/h.
Skala sukcesu: porównywalna z WWR Dąbrowa Górnicza - Przygodzice :)
Jest to na dzień dzisiejszy drugi dystans dzienny mojego życia.